MIŁOŚĆ JEST KLUCZEM DO WSZYSTKICH DRZWI.

wtorek, 31 stycznia 2012

Louise Hay

Polecam nagrania Louisy Hay o uzdrawianiu swojego życia. Można ich posłuchać na http://chomikuj.pl/LadyLotos/LITERATURA+EZOTERYCZNA-zachomikowana/LOUISE+HAY lub kupić. Napisała też kilka książek, które również polecam.




Dziękuję za:
-słońce
-pyszne jedzenie
-muzykę
-za książki, które tak bardzo zmieniły moje patrzenie na świat

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Przypowieść o Duszyczce

Ta opowieść to odpowiedź na wszystkie pytania typu: ''dlaczego?''  

 

Była kiedyś Duszyczka, która wiedziała, że jest Światłością, powiadała, "Ja Jestem Światłością, Ja Jestem Światłością". Jednak Świadomość, ani powtarzanie tego nie mogły zastąpić doświadczenia siebie jako Światłości. W świecie z którego wywodziła się duszyczka, panowała wyłącznie jasność. Każda Dusza była wspaniała, każda niepowszednia i każda błyszczała blaskiem Boskiej Światłości.

Zatem była ta Duszyczka niczym płomień świecy na słońcu. Zanurzona w jasności której stanowiła część, nie mogła siebie w pełni dostrzec, ani doświadczyć, czym w Istocie Jest. Stało się więc, że duszyczka zapragnęła siebie poznać. Tak mocne było to pragnienie, że pewnego dnia Bóg powiedział do niej:
- czy wiesz maleńka co musisz uczynić, aby zaspokoić swoje pragnienie?
- Nie cofnę się przed niczym.
 Musisz odłączyć się od Nas, a potem pogrążyć się w ciemności, rzekł Bóg. A czym że jest ciemność, o Przenajświętszy?, spytała Duszyczka.

Wszystkim czym nie jesteś Ty, wyjaśnił Bóg i Duszyczka zrozumiała.

Jest ciąg dalszy tej przypowieści, bo jest bardzo dużo Aspektów Boskości których można pragnąć doświadczając.


Była więc inna Duszyczka, która pragnęła poznać i doświadczyć siebie. Pragnienie to usłyszał Bóg i w swej nieskończonej dobroci i miłości oznajmił Duszyczce, że może wybrać dowolny Aspekt Boskości jakim pragnie być.

 Duszyczka szczęśliwa, że ma prawo wyboru, po chwili namysłu odparła że wybiera Wybaczanie. Chcę doświadczyć wybaczającej strony Boga- postanowiła. Powstał jednak pewien problem. Świat w jakim mieszkała Duszyczka był doskonały, nie było w nim więc nikogo, komu można by coś wybaczyć. Wszystkie otaczające ją Dusze, były tak czyste i wspaniałe jak ona. Strapiła się tym nasza Duszyczka, gdyż w tych warunkach, nie widziała dla siebie możliwości doświadczania Wybaczenia. Ale w tym momencie jedna z otaczających naszą Duszyczkę Dusz- Przyjazna Duszyczka, widząc to strapienie odparła: możesz wybaczyć mi. Ale co?, spytała Duszyczka. Przecież jesteś doskonałą istotą jak ja, nic mi nie zrobiłaś. Jak tego dokonać? To proste- odparła Przyjazna Duszyczka. Odrodzimy się w innym świecie i w tamtym życiu zrobię Ci coś takiego, że będziesz mi miała co wybaczać.

Uśmiechnęła się Przyjazna Duszyczka. Dlaczego tak doskonała Istota jak Ty chciała się zniżać do tak niskiego poziomu? Zapytała nasza Duszyczka. Przyjazna Dusza głęboko spojrzała na Duszyczkę i odparła: po prostu, z Miłości do Ciebie Duszyczko, byś mogła zaspokoić swoje pragnienie poznania siebie i dlatego że Ty zrobiłabyś dla mnie to samo!

 

 

piątek, 20 stycznia 2012

Dlaczego kiedy się staram nic mi nie wychodzi?



„Otóż, hipnotyzerzy odkryli pewne ważne prawo i nazwali je PRAWEM ODWRÓCONEGO EFEKTU. Jeśli bardzo mocno będziesz starał się coś zrobić nie rozumiejąc podstawowych zasad, to efekt będzie zupełnie odwrotny od pożądanego.

To tak jak z nauką jazdy na rowerze. Jedziesz pustą drogą, jest wcześnie rano, nie ma żadnego ruchu, i dostrzegasz nagle czerwony słupek milowy stojący na poboczu. Szeroka na kilkanaście metrów droga, jeden mały słupek milowy, a ty zaczynasz się bać, żeby przypadkiem w niego nie wjechać. Zapominasz o szerokiej drodze. Tak naprawdę, to nawet z zamkniętymi oczami miałbyś niewielką szansę zderzyć się z tym słupkiem, natrafić na niego. Mimo otwartych oczu, nagle zapominasz o drodze; skupiłeś się na słupku. Ta czerwień bardzo przyciąga uwagę. Jesteś przerażony! Chcesz go ominąć. Zapomniałeś, że jedziesz na rowerze, zapomniałeś o wszystkim. Teraz twoim jedynym problemem jest to, jak ominąć słupek, jeśli nie uda ci się go ominąć, możesz zrobić sobie krzywdę, możesz w niego uderzyć.

Zderzenie jest nieuniknione;, pewne jest, że w niego uderzysz, i ze zdziwieniem będziesz mówił sam do siebie: „Tak bardzo starałem się na niego nie wjechać". Ale stało się to, ponieważ za bardzo się starałeś. Im bardziej się zbliżasz, tym bardziej starasz się uniknąć słupka, ale im bardziej się starasz, tym mocniej się na nim skupiasz. Zaczyna nabierać hipnotyzującej mocy, zaczyna cię hipnotyzować. Jest jak magnes.

To jedno z podstawowych praw w życiu. Wielu ludzi stara się czegoś unikać, a w końcu i tak w to wpada. Dołóż wszelkich starań, aby czegoś uniknąć, a na pewno ci się to nie uda. Nie jesteś w stanie tego uniknąć, to nie jest dobry sposób na unikanie czegokolwiek.

Zrelaksuj się. Nie próbuj na siłę, ponieważ to dzięki byciu odprężonym staniesz się świadomy, nie dzięki wielkiemu wysiłkowi. Bądź spokojny, wyciszony, milczący."

 Osho  „Świadomość. Klucz do życia w równowadze"

A ja się całe życie tak starałam, robiłam wszystko jak najlepiej potrafię i zawsze gówno z tego wyszło. Od dziś się nie staram :)

Jak poradzić sobie z kredytem w łatwy i przyjemny sposób?

Przez tak zwany przypadek, bo przypadków nie ma, trafiłam w komentarzach na stronie http://krystal28.wordpress.com/ na historię Dajamantiego. 
Pozwoliłam sobie ją tu zamieścić.
 
Dwanaście lat temu, moi rodzice wzięli dość wysoki kredyt na dom. Na początku wszystko układało się całkiem dobrze. Rodzice dobrze zarabiali i nie było żadnych problemów ze spłatą. Ale po kilku latach, mój Ojciec jak i moja Matka którzy pracowali razem w jednej firmie, nieoczekiwanie zostali zwolnieni z powodu kryzysu jaki przechodziła owa firma. Powiem szczerze, iż sytuacja była tragiczna. Moja Matka była bez pracy, a Ojciec zarabiał „na czarno”, aby można było „jakoś żyć”. Powiem szczerze było nie za dobrze. Kiedy to wszystko przeżywali, mnie osobiście w domu nie było, ponieważ mieszkałem w innym mieście. Tak bardzo chciałem im pomóc, ale nie wiedziałem jak. W mojej głowie, przerobiłem wszystkie możliwości. Już wtedy wiedziałem iż TWORZĘ WŁASNĄ RZECZYWISTOŚĆ, a więc szukałem i szukałem sposobu. Zrozumiałem iż mój świat zewnętrzny jest odbiciem wewnętrznego i to niezależnie w którym miejscu się znajduje. Więc poinformowałem moim rodziców iż przyjadę do domu aby im pomóc. Na początku myśleli iż ja sam wezmę kredyt na siebie, aby spłacić pożyczkę na dom. Ale nie zrobiłem tego. Przyjechałem dosłownie „z niczym”. Przywiozłem tylko samego siebie. Szczerze mówiąc rodzice nie wiedzieli jaki mam „plan” i nie powiedziałem im o tym. Jedyne co powiedziałem to to, że teraz będzie dobrze i zacznie się wszystko układać.

Usiadłem wygodnie w moim pokoju i zrozumiałem, iż każde szukanie pracy z mojej strony, spowodowałoby tylko moje gorsze samopoczucia, ponieważ prędzej czy później zdałbym sobie sprawę iż moja pensja byłaby zbyt „mała”, aby pokryć tak spory dług. Więc zamiast szukać pieniędzy, czekałem aż pieniądze same mnie znajdą. Wszystko co robiłem to próbowałem się relaksować i głęboko oddychać. Mówiłem rodzicom że mam ochotę na to, na to i na tamto. Szczerze mówiąc nie wiedzieli dlaczego tak postępuje, skoro sytuacja w domu jest nieciekawa i dlaczego nic nie robię jak obiecywałem. Natomiast ja robiłem o wiele więcej.

Celowo tworzyłem takie pragnienia w głębi swojej istoty, które wymagały dużej ilości pieniędzy. Wszystko co robiłem to intensywnie wyobrażone pragnienie (np. wyjazd do ciepłych krajów, lub nocleg w luksusowym hotelu) które nie miały nic wspólnego z kredytem, ponieważ zrozumiałem również, iż wszystkie wyobrażenia o kredycie, powodowały iż ja sam dodaje energii tej pożyczce aby była z nami jak najdłużej. Więc zdecydowałem się skupiać na wszystkim innym, tylko nie na pożyczce. Co się później okazało, że nie tylko poprzez moje „nic nie robienie” dług został spłacony, to jeszcze mogliśmy sobie pozwolić na różne inne rzeczy. Nie nastąpiło to błyskawicznie, ale po okresie kilku miesięcy. Wydarzyło się kilku „niespotykanych” rzeczy. Rodzice patrząc na mój optymizm, „nieświadomie” stworzyli w głębi ich istoty „pozytywny” wibracyjny wzorzec, co spowodowało odbiciem tego wszystkiego na świat zewnętrzny. Dobra praca, kilka ciekawych propozycji, niespotykany przypływ pieniędzy z rożnych źródeł, to tylko kilka rzeczy które się wydarzyły, jednakże nie chciałbym się tutaj rozpisywać. Ogólnie mówiąc wszyscy patrzyliśmy jak „pożyczka sama się spłaca”, kiedy my tak naprawdę wszyscy dobrze się „bawiliśmy”. Dopiero wtedy zrozumiałem, że tam gdzie jestem, niezależnie jak miejsce może okazać się „negatywne”, moje „pozytywne” wewnętrzne wzorce, muszą ukazać się na zewnątrz, tworząc miejsce zharmonizowane z moimi pragnieniami. Mało tego, poprzez własne świadectwo, mogę mieć wpływ na inne osoby, które „zaraziły” się moją własną wibracją aby wspólnie tworzyć tylko to co pragną.

wtorek, 10 stycznia 2012

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Sekret niewinności - historia Dajamantiego.

„Sekret Niewinności” – historia Dajamantiego

 

„Sekret Niewinności” – Moje słowa dla Was.
Moi Kochani, korzystając z okazji, w ostatnich akapitach chciałbym pozostawić moje własne słowa, dzieląc się z Wami moimi doświadczeniami i obserwacjami.

Ja tak samo jak i Wy, od zawsze szukałem czegoś innego, niż to, co miałem obecnie. Moja wiedza którą zdobyłem od moich rodziców, od społeczeństwa, od moich „zwyczajnych” doświadczeń, nie była tą wiedzą, jaka dyktowało mi moje serce. W moim wnętrzu zawsze istniała iskierka nadziei, oczekująca na odnalezienie tej Wielkiej prawdy. Dzisiaj zrozumiałem, iż wszelaki porządek większej logiki całości, nie znajduje się na zewnątrz tylko wewnątrz danej osoby, oraz odkryłem sekret „Niewinności”. Co to znaczy? Niewinność była stanem bycia, która towarzyszyła nam w okresie dzieciństwa. Bawiliśmy się wszystkim tym, co dorośli nazywali „głupotkami”. Byliśmy szczęśliwi, ponieważ szukaliśmy okazji do zabawy na każdym kroku.
 Kiedy przytłoczyła nas dorosłość, zapomnieliśmy jak utrzymywać ten radosny stan i jak bawić się zabawkami, stworzonymi przez nas samych.


Gdy byłem małym dzieckiem, pamiętam jak piękne miałem sny. Jak cudownie ułożone zabawy każdego dnia. Bardzo rzadko bawiłem się zabawkami dziecięcymi, a wyszukiwałem „istotę koloru” w pięknej pogodzie i przyrodzie. Pamiętam jak padał deszcz, a ja mając jedynie 6 lat wybiegłem na podwórko, aby móc skakać w rytmie spadających kropel. Robiłem to do czasu, dopóki moja Mama nie zabroniła mi tego robić. Wychowywałem się na wsi, dlatego miałem tak bogate pole do moich zabaw. Za moim domem znajdowała się kilkuhektarowa łąka, która była moim całym światem. Na samym środku tej łąki rosły trzy drzewa, które służyły za moje „tajne” bazy. Gdy wspiąłem się na jedno z tych drzew, miałem dokładny widok na cały horyzont. Skowronek który znajdował się na gałęzi obok, nagle poderwał się do lotu, i wzbił się w powietrze. Z rozkoszą uniosłem moje małe ręce i zacząłem udawać poruszanie skrzydełek ptaka. Wyobrażałem sobie, że ja sam jestem takim skowronkiem, który potrafi wzbić się w powietrze i polecieć bardzo daleko. Byłem szczęśliwy, ponieważ lekkie i radosne było moje życie. Tak było do czasu, kiedy „zaszczepiony” wiekiem dorastania, coś zaczęło dziać się z moim ciałem.

 W okresie 12 do 17 roku mojego życia, nagle zacząłem chorować. Moje choroby były tak niewdzięczne, że gdy skończyła się jedna, zaczęła następna. Przeszedłem jedną dość poważną operację w wieku lat 13, na kilka następnych Rodzice nie wyraziły zgody, ponieważ były związane z moim sercem przy jednoczesnym otwarciu klatki piersiowej. Szukaliśmy pomocy u innych specjalistów. Każdy oferował wszelakie terapie i bogaty zestaw leków, które musiałem zażywać. Nie było takiej części ciała, które by mi nie odmawiała posłuszeństwa. Miałem poważne kłopoty ze sercem i z płucami. Mój żołądek nie pracował jak należy. Miałem tendencje do łamliwości kości. Liczba złamań moich kończyn górnych jak i dolnych, była znaczna. Głowa często bolała. Był to czasami tak mocny ból, że w wieku 12 lat, potrafiłem stracić przytomność. Związku z tymi dolegliwościami, miałem braki w szkole, ponieważ zamiast uczęszczać normalnie jak inne dzieci, ja uczęszczałem regularnie na wizyty do różnych placówek leczniczych. Nie byłem wtedy szczęśliwy. Przeklinałem wszystkich i nienawidziłem. Nienawidziłem tych szpitali, do których tak często byłem przyjmowany. Nienawidziłem lekarzy i przeklinałem Boga za moje życie. Miałem dość wszystkiego i wszystkich, pragnąłem jedynie powrócić do okresu, gdzie moje życie było „niewinne” i takie radosne.

 Z uwagi na zły stan zdrowia, dużo czasu spędzałem w domu. Nie poddawałem się, chciałem być taki jak kiedyś. Bawiłem się często z moim ukochanym pieskiem. Gdy zacząłem go tak po prostu obserwować, zauważyłem coś niezwykłego. Ten pies, nie chciał niczego od życia tylko miski jedzenia i dużo zabawy. Gdy popatrzymy na siebie samych, możemy dostrzec że nie wystarcza nam tylko pokarm do życia, potrzebujemy również szybkiego, pięknego samochodu, wspaniałe ubrania, dużego domu i Bóg wie czego jeszcze. Do tego człowiek dąży, tak został nauczony. Gdy bawiłem się z moim kochanym pieskiem, zauważyłem iż potrafi bawić się bardzo długo, kończąc wtedy, kiedy ja kończyłem. Miałem wrażenie, że niczego innego nie potrzebował do szczęścia tylko zabawy. Wtedy zrozumiałem coś, co na długo utkwiło mi w pamięci. Zrozumiałem że ten zwierzak w głębi duszy jest „niewinny”, a „niewinność” jest jego prawdziwą naturą. Zrozumiałem, że człowiek w głębi duszy również jest niewinny i słodki, a ta cała dorosłość to efekt pogrążania się w zasady i normy społeczne. Człowiek uczy się co mu wolno a czego nie. Jak powinien się zachować, a niektóre „niewinne” zachowania w mniemaniu społeczeństwa, są po prostu nie na miejscu. Nie wiedziałem wtedy aż do teraz, że ta zwykła obserwacja tak zmieni moje życie.

 Pobiegłem na moją „zapomnianą” łąkę, która znów stała się całym moim światem. Pomimo iż nie dałem rady wtedy wspiąć się na drzewo, ponieważ byłem bardzo słaby, nie załamywałem się tym tak bardzo. Podziwiałem horyzont takim jakim był, z mojej perspektywy stojącej. Zacząłem wdychać ciepłe, czyste powietrze. Moje samopoczucie stopniowo poprawiało się, a ja zacząłem przypominać sobie całe moje dzieciństwo. Obserwowałem ptaki, które krążąc w powietrzu, co jakiś czas spoczywały na gałęziach drzew. Nagle wiatr zerwał się, zmieniając stosunkowo szybko kierunek, dlatego ciężko było określić z której strony wieje. Powiedziałem w duchu: „Tak to jest moja chwila”. Uniosłem więc moje schorowane 16-letnie ręce do góry, zacząłem udawać że lecę razem z ptakami, biegając wokół moich drzew, śmiejąc się na cały głos. Byłem szczęśliwy. Nie myślałem wtedy o moich chorobach, chciałem się tylko bawić, odzyskując swoją „zagubioną” niewinność. Robiłem to codziennie, aż w końcu poczułem się na tyle pełen energii, aby móc znowu wspiąć się na drzewo, jak to robiłem w czasach dzieciństwa.

 Moje zdrowie stopniowo zaczęło się poprawiać. Słuchałem lekarzy dumnie twierdzących, iż leki zaczęły działać. Nie myślałem wtedy o lekach ani o dolegliwościach. W mojej głowie utrzymywała się tylko myśl wspólnej zabawy z moich ukochanym psiakiem i uczucie radości. Moi rodzice nie raz powtarzali mi w wieku lat 17, nie zachowuj się jak małe dziecko, czas dorosnąć. Nie zwracałem na nich uwagi, pragnąłem tylko zabawy. Nauczyłem się śmiać ze wszystkiego. Przestałem nienawidzić lekarzy. Przestałem przeklinać Boga za moje życie. Znów wszystko nabrało kolorów. W wieku 18 lat, poczułem się tak wspaniale, że lekarze robiąc mi badania, wyciągali bezwładnie ręce. Kompletnie nie wiedzieli co o tym myśleć. W ciągu 2 lat, od mojego odkrycia „sekretu niewinności”, nastąpiło cudowne uzdrowienie wszystkich moich narządów i części ciała. Moje zdrowie nie poprawiło się tylko trochę, lecz stałem się 100% zdrowym i sprawnym człowiekiem. Niektóre choroby, które miały u mnie trwać długie lata, po prostu zniknęły. Łamliwość kości zakończyła się. Serce i płuca wróciły do swojej normalnej pracy. Co takiego „cudownego” zrobiłem? Stałem się znowu niewinnym i słodkim dzieckiem, pełnym radości i zabawy.


Obecnie mam 24 lata i z pewnością o wiele mniej niż większość z Was, czytających te słowa. Niektórzy z Was mieli bogatsze lub podobne życie, i zapewne niejedno interesujące doświadczenie z własnego życia zdobyliście. Dlatego nie chcę nikogo pouczać ani dawać rad. Pragnę jedynie, abyście przeczytali moją historię i razem ze mną, odkryli ponownie „sekret niewinności”.
W lutym skończę 25 lat, ale nikt z moich znajomych, nie daje mi tyle. Moje ciało zachowało młodość, gdy poczułem się dzieckiem. Żaden z moich znajomych nie daje mi więcej niż lat 17. Pamiętam jak pewnego dnia, moja znajoma zapytała mnie: co takiego robię, że jestem takim zdrowym i młodym człowiekiem? Odpowiedziałem: Jestem dzieckiem i pragnę się bawić. Tak to wszystko.
W mojej osobie nie występuje słowo: „poważny”. Nie mam nic wspólnego z powagą osobistą. Jestem i całkowicie czuje się dzieckiem. Jestem słodki i z pewnością jestem niewinny. Kocham moje życie bo jest wspaniałe. Kocham Was, bo możemy się wspólnie tutaj bawić. Kocham moje otoczenie, ponieważ nauczyło mnie prawdziwej radości. Życie to zabawa i tak należy naprawdę na nie patrzeć. Życie staje się skomplikowane, kiedy sami je komplikujemy. Życie staje się poważne, kiedy sami jesteśmy poważni. Życie jest cierpieniem, kiedy sami cierpimy. Życie jest słodkie, kiedy sami jesteśmy słodcy.


Będę najszczęśliwszy na świecie, kiedy osoba taka jak Ty, zda sobie sprawę dlaczego bycie niewinnym i słodkim człowiekiem jest takie ważne. Możesz odzyskać swoją młodość i mówię całkiem dosłownie. Twój świat i twoje ciało zachowują się w zgodzie z twoimi postawami, których się tak bardzo trzymasz, o których ciągle mówisz. Zmień siebie, a zmieni się wszystko to, co niedawno było Twoją codzienną, zwykłą egzystencją. Nigdy nie jest za późno.
Bądźcie słodcy i niewinni, a wtedy cel waszego życia zostanie postawiony przed Waszymi oczami i poznacie prawdziwe znaczenie słów: Bóg, Życie, Miłość.
Życzę Wam wszystkim, powodzenia i wytrwałości.
Dziękuję".

Ze strony  http://krystal28.wordpress.com/


U mnie było podobnie. W wieku 13lat stwierdziłam, że już nie jestem dzieckiem i teraz muszę być poważna. Byłam tak poważna, że prawie wcale się nie uśmiechałam, bo przecież życie jest  takie straszne, okrutne, w każdej chwili może coś złego się stać jakaś choroba, śmierć kogoś bliskiego wiec jak tu się uśmiechać, cieszyć życiem - tak wtedy myślałam i zamiast cieszyć się życiem myślałam tylko o tym co się złego może stać. Tęskniłam strasznie za dzieciństwem. Oczywiście swoim myśleniem przyciągnęłam choroby i niekorzystne sytuacje.
Teraz staram się odzyskać to co straciłam swoją radość dziecięcą.