MIŁOŚĆ JEST KLUCZEM DO WSZYSTKICH DRZWI.

czwartek, 17 maja 2012

Co robić, żeby zapanować nad myśleniem i nad ego?

"Najprostszą i najskuteczniejszą metodą jest namasmarana, czyli powtarzanie imienia Boga. Myślenie odznacza się mianowicie właściwością przeskakiwania z tematu na temat, zagubiania się w tej czy innej kwestii. Przez powtarzanie imienia Boga zostaje skierowane na jedno, będące przy tym absolutnie pozytywnym. Namasmarana nie tylko oczyszcza myślenie, ale usuwa także góry negatywnej karmy. Imię Boga jest tak silne, że przez ciągłe powtarzanie może uczynić świętego nawet z przestępcy, jak to miało miejsce w czasach Ramy. Ponadto namasmarana wnosi spokój do myślenia, a to jest największym błogosławieństwem, jakie może ci się przytrafić. Dlatego jest ona środkiem uzdrawiającym wszystko i najważniejszą podporą związku. Wasze związki są dlatego tak złe, bo nie stosujecie tej techniki. Kto powtarza imię Boga, tego problemy rozwiązują się po pewnym czasie same. Kiedy powtarzasz imię Boga, przywołujesz go do swojego życia. Jego bliskość i obecność obdarza cię błogosławieństwem. Nie wierzysz? W porządku. Nie w porządku jest jednak nie wierzyć, zanim się nie spróbuje. To droga ludzi ograniczonych, której nie towarzyszy błogosławieństwo. Wybierz to imię Boga, do którego jesteś najbardziej przywiązany. Jako chrześcijanin wybierzesz prawdopodobnie Jezusa Chrystusa. Postaw przed tym świętym imieniem pierwotny dźwięk OM i powtarzaj "OM Jezus Chrystus". OM jest bowiem boską wibracją, pradźwiękiem, z którego powstał cały wszechświat. W Biblii znajdziesz zdanie: "Na początku było słowo" ; tym słowem jest OM. Zrób wdech i myśl OM, zrób wydech i myśl Jezus Chrystus. Początkowo powtarzaj tak kilkakrotnie i stopniowo zwiększaj liczbę powtórzeń. Ćwicz z lekkością i radością, czując słodycz jaką to imię w tobie wywołuje. Czynić coś z radością nie oznacza jednak niedbałości czy nieregularności. Weź przykład z dzieci - jak je zabawa pochłania, z jaką cudowną mieszaniną powagi i radości potrafią się bawić. Podobnie praktykuj namasmaranę. Integruj imię Boga coraz bardziej z własnym życiem. Powtarzaj je, gdy idziesz, kiedy wykonujesz domowe prace, gdy prowadzisz samochód. Powtarzaj je, kiedy jesteś w napięciu oraz przed ważnymi decyzjami. Powtarzaj jeśli masz problemy z partnerem lub się złościsz. Po pewnym czasie zauważysz, jak twoje życie stanie się spokojniejsze, satysfakcjonujące i pełne sukcesów. Poprostu samo z siebie. Namasmarana to błogosławieństwo dla każdego związku. Żyjecie w dzisiejszych czasach prawie ciągle w napięciu albo w stresie, by użyć tego modnego i wszechobecnego słowa. Kto jest w stresie, jest podrażniony i szybko się złości. Kto się szybko złości, często się kłóci. Kłótnie, a szczególnie częste kłótnie to trucizna dla każdego związku, przede wszystkim jednak dla związku dwojga ludzi żyjących w napięciu. Dlatego wprowadź do swojego związku spokój. Powtarzaj imię Boga zamiast się kłócić, a wkrótce doświadczysz, że pozornie nierozwiązywalny problem dzięki tej istocie, której imię powtarzasz, przestanie być problemem."

Fragment książki "Sai Baba mówi o związkach"

Karma

"Decydujący krok w kierunku poznania własnej wewnętrznej istoty polega na zapoznaniu się z kilkoma dalszymi, podstawowymi prawdami. Powinieneś wiedzieć, że cały Kosmos podlega prawu przyczyny i skutku. Prawo to, zwane przez Hindusów zgodnie z Wedami (najstarsze religijne teksty świata) prawem karmy, mówi, że każde działanie ma swoje skutki, a więc pociąga za sobą konsekwencje. Jeśli sprawisz dobro, będziesz zbierał dobro. Jeśli sprawisz zło, będziesz zbierał zło. Prawo to jest całkiem proste i obowiązuje zawsze. Mimo tego, czasami wydaje się, że źli są nagradzani, a dobrzy karani. Wierz mi, tak się tylko wydaje. Maja (pozór, świat zewnętrzny) zwodzi was. Musisz pojmować świat jako wielką scenę. Wiele dzieje się w ukryciu, za kulisami, aby osiągnąć określony efekt i utrzymać napięcie. Jest to też przyczyną, dla której nie znacie przyszłości. Zbyt dużo wiedzy o przyszłości odebrałoby wam inicjatywę i nie bylibyście w stanie robić tego, co jest konieczne dla waszego rozwoju. Scena pod nazwą "Świat" ma za zadanie nauczenie cię służby bliźniemu, ofiarności i miłości do wszelkiego stworzenia. Dlatego zadaniem świata jest uszlachetnienie twojego serca. Szlachetne serce stwarza miejsce współczuciu. A serce pełne współczucia to świątynia Boga. Po to jesteś na Ziemi, abyś poprzez zmienne koleje losu mógł otworzyć własne serce, osiągnąć samoświadomość i urzeczywistnić Boga. Przesłonięcie konsekwencji działania ma dlatego trojakie powody. Po pierwsze, zły człowiek nie jest (albo nie jest od razu) konfrontowany z konsekwencjami swojego działania, gdyż ma on jeszcze pozytywną karmę z innych dobrych czynów. Po drugie, zasłona jaką jest maja stałaby się całkiem przejrzysta gdyby każdy za złe działanie otrzymywał natychmiast rachunek. Jeśli musiałby od razu na własnej skórze odczuć konsekwencje swych czynów to i tak, w większości wypadków, nie mógłby ich wykorzystać, bo jego serce i świadomość nie są jeszcze wystarczająco otwarte. Serce i świadomość muszą zostać przygotowane przez uprzednie doświadczenia tak, by ze skutków negatywnych czynów jak najwięcej się nauczyć. Nic nie dzieje się bezsensownie. Również ciężkie konsekwencje. Wszystko stanowi dla serca i świadomości szansę uczenia się. Po trzecie, jest oznaką łaski, gdy możesz rozpoznać, dlaczego coś się przydarza. Karma to wewnętrzny powiew życia. Bez prawa przyczyny i skutku świat jawiłby się jako bezsensowny, a Bóg byłby pijanym graczem. Bóg stanowi jednak doskonałą sprawiedliwość, prawdziwy sens twojego bytu. Z uwagi na tę sprawiedliwość istnieje karma. Aby wypełnić swoja karmę, narodzisz się, narodzisz się ponownie. Dlatego twoje życie, każde życie ma sens. Dlatego nie możesz zostać zgubiony i od samego początku jesteś uratowany. Jeszcze jedno należy powiedzieć o karmie. Wielu ludzi używa pojęcia "karma" w negatywnym znaczeniu. Kiedy coś źle idzie, mówią: "to jest twoja karma", "karma dała o sobie znać". Takie niedokładne i mylące sformułowania są złe. Wszystko jest bowiem karmą. Nie możesz żyć na Ziemi i nie działać. Każdy czyn stwarza jednak karmę. Pozytywną i negatywną. Pozytywna stwarza dobre konsekwencje i wyzwala cię z przywiązania do świata. Negatywna  wiąże cię ze światem i warunkuje ponowne narodziny oraz cierpienie."


Fragment książki "Sai Baba mówi o związkach"


czwartek, 12 kwietnia 2012

Jak kreujemy nasze życie?


„Kiedy idziecie do restauracji i zamawiacie danie, na które macie ochotę, kucharz je przygotowuje, a kelnerzy przynoszą. Zamawiacie je; jednak nie przyrządzacie go sami. Kucharze (czyli) energia duchowa przyrządzają je, jednak to wy decydujecie, aby je przed wami postawili. Nie postawią go przed wami, jeżeli nie pójdziecie do restauracji aby je zamówić. Tak więc jesteście za nie odpowiedzialni i płacicie za nie.

Tak samo jest w życiu; życie jest jak restauracja. Nauczcie się, zamawiać to co chcecie od życia, tak jak to robicie w restauracji, a potem wierzcie, że ponieważ to zamówiliście, postawią to przed wami. Kiedy idziecie do restauracji, nie martwicie się o każdą potrawę, i nie zastanawiacie się, czy zasłużyliście na nią, czy też nie. No, może czasem to robicie. Czasem mówicie: „Nie, nie zasługuję, aby to dostać. To kosztuje piętnaście dolarów. Mogę zamówić tylko coś, co kosztuje siedem dolarów albo mniej”.

Sposób w jaki zachowujecie się w restauracji jest wspaniałym wskaźnikiem tego, jak zachowujecie się w życiu. Jest to niesamowita lekcja, której musicie się nauczyć. Kiedy wchodzicie do restauracji, czy po prostu zamawiacie coś, mówicie: „Tego właśnie chcę”, i wierzycie, że to dostaniecie, czy też martwicie się, że was zignorują? Czy zaraz kiedy tylko złożycie zamówienie idziecie za kelnerem do kuchni i mówicie: „Och, pewnie nie będą mieli dobrej sałaty. Pewnie nie podsmażą cebuli jak należy i nie będą mieli tego rodzaju grzybów na jakie mam ochotę”? Nie. Wierzcie, że dostaniecie wszystko dokładnie takie, jakie chcecie i czekacie ze spokojem. Kiedy stawiają przed wami zamówienie, mówicie „Dziękuję”. Jeżeli coś  się nie zgadza, prosicie o to, co jest potrzebne i wtedy robicie postęp.

Spójrzcie na boską nonszalancję, z jaką zamawiacie dania w restauracji. Tak właśnie zamawiacie w życiu. Zdecydujcie się czego chcecie, zamówcie to, a dostaniecie. Wierzcie, że to otrzymacie.

Jesteście wytworem swoich myśli. Jeżeli niczego więcej nie nauczycie się na tej planecie, nauczycie się, że to reguła tej rzeczywistości, jak również wielu innych. Myśl stwarza doświadczenie. Dlaczego nie dać sobie prezentu i nie zacząć myśleć o sobie w kategoriach wyjątkowości, wspaniałości i podniosłości; uwolnić się od potrzeby posiadania reszty społeczeństwa (po swojej stronie). Umocnijcie się. Dla niektórych z was to bardzo trudne. Jak macie się umocnić, kiedy nie macie zwyczaju tego robić?

Wasze słowa albo napełniają siła, albo ją odbierają. Chcemy abyście mieli odwagę ożywiać swoje światło, chcemy więc podkreślić i przekonać was w każdy możliwy sposób, że wasze myśli tworzą wasz świat. Eliminujcie z waszego słownika słowa „powinienem” i „próbuję”. Jeśli
Mielibyście płacić za każdym razem, kiedy wymawiacie te słowa, bylibyście w wielkich długach. Słowo „powinienem” sugeruje, że działacie pod zwierzchnictwem kogoś innego. Chcielibyśmy przypomnieć wam, że jesteście swoimi własnymi zwierzchnikami.

Jeżeli ktoś „próbuje” zdać sprawozdanie lub „próbuje” zmienić swoje wzorce, może próbować przez resztę życia. Próbować nie znaczy robić. Zawsze kiedy używacie słowa „próbuję”, niczego nie dokonacie, ponieważ próbować jest wymówką: „Próbowałem to zrobić. Próbowałem. Próbowałem”. W swoim życiu używajcie słów: „Tworzę, Robię i Powoduję”. Zapomnijcie o słowie „Próbuję”.

Kiedy staniecie się ludźmi czynu, i będziecie w stanie osiągnąć w życiu to czego chcecie, dla wielu ludzi staniecie się przykładem. Istnieje przekonanie, że ilość wszystkiego jest ograniczona, i że tylko nieliczne osoby mogą stać się ludźmi czynu, czyli sprawcami. Kiedy zaczynacie wykazywać, że możecie nagiąć prawa rzeczywistości, innym ludziom może to się nie podobać, ponieważ uważają, że macie coś czego oni chcą, a czego nie mogą dostać, jeżeli wy to posiadacie.

Jeżeli ukrywacie się za innymi i obawiacie się posiadać to, czego nie mają inni, ponieważ sądzicie, że nie ma tego dość dużo, nie rozumiecie, że ponieważ pozwalacie boskim zasadom pracować w swoim ciele i zakotwiczyć się na planecie, stajecie się żywym przykładem światła. Pozwalacie aby ukryty cel światła przeszedł przez wasze ciało i stajecie się żywym przykładam tego, co inni mogą zrobić. Wszystkich was zamierzamy nauczyć wysokich wibracji. Chcemy abyście zrozumieli, że nie istnieją ograniczenia.

Nie ma ograniczeń na tej planecie. Każda osoba na całej planecie może działać w duchu współpracy i wyjątkowości istnienia. Jakiekolwiek spotykacie na swej drodze dary duchowe i materialne nie myślcie, że macie więcej szczęścia niż inni. Zrozumcie natomiast, że możecie sprawić, aby boskie zasady działały w waszym ciele fizycznym, i że potraficie pokazać innym, jak to uczynić. Możecie powiedzieć: „Posłuchajcie, to działa. Zdołałem to zrobić. Wy też możecie to zrobić”.


Fragment  książki B. Marciniak "Zwiastuni Świtu"

wtorek, 31 stycznia 2012

Louise Hay

Polecam nagrania Louisy Hay o uzdrawianiu swojego życia. Można ich posłuchać na http://chomikuj.pl/LadyLotos/LITERATURA+EZOTERYCZNA-zachomikowana/LOUISE+HAY lub kupić. Napisała też kilka książek, które również polecam.




Dziękuję za:
-słońce
-pyszne jedzenie
-muzykę
-za książki, które tak bardzo zmieniły moje patrzenie na świat

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Przypowieść o Duszyczce

Ta opowieść to odpowiedź na wszystkie pytania typu: ''dlaczego?''  

 

Była kiedyś Duszyczka, która wiedziała, że jest Światłością, powiadała, "Ja Jestem Światłością, Ja Jestem Światłością". Jednak Świadomość, ani powtarzanie tego nie mogły zastąpić doświadczenia siebie jako Światłości. W świecie z którego wywodziła się duszyczka, panowała wyłącznie jasność. Każda Dusza była wspaniała, każda niepowszednia i każda błyszczała blaskiem Boskiej Światłości.

Zatem była ta Duszyczka niczym płomień świecy na słońcu. Zanurzona w jasności której stanowiła część, nie mogła siebie w pełni dostrzec, ani doświadczyć, czym w Istocie Jest. Stało się więc, że duszyczka zapragnęła siebie poznać. Tak mocne było to pragnienie, że pewnego dnia Bóg powiedział do niej:
- czy wiesz maleńka co musisz uczynić, aby zaspokoić swoje pragnienie?
- Nie cofnę się przed niczym.
 Musisz odłączyć się od Nas, a potem pogrążyć się w ciemności, rzekł Bóg. A czym że jest ciemność, o Przenajświętszy?, spytała Duszyczka.

Wszystkim czym nie jesteś Ty, wyjaśnił Bóg i Duszyczka zrozumiała.

Jest ciąg dalszy tej przypowieści, bo jest bardzo dużo Aspektów Boskości których można pragnąć doświadczając.


Była więc inna Duszyczka, która pragnęła poznać i doświadczyć siebie. Pragnienie to usłyszał Bóg i w swej nieskończonej dobroci i miłości oznajmił Duszyczce, że może wybrać dowolny Aspekt Boskości jakim pragnie być.

 Duszyczka szczęśliwa, że ma prawo wyboru, po chwili namysłu odparła że wybiera Wybaczanie. Chcę doświadczyć wybaczającej strony Boga- postanowiła. Powstał jednak pewien problem. Świat w jakim mieszkała Duszyczka był doskonały, nie było w nim więc nikogo, komu można by coś wybaczyć. Wszystkie otaczające ją Dusze, były tak czyste i wspaniałe jak ona. Strapiła się tym nasza Duszyczka, gdyż w tych warunkach, nie widziała dla siebie możliwości doświadczania Wybaczenia. Ale w tym momencie jedna z otaczających naszą Duszyczkę Dusz- Przyjazna Duszyczka, widząc to strapienie odparła: możesz wybaczyć mi. Ale co?, spytała Duszyczka. Przecież jesteś doskonałą istotą jak ja, nic mi nie zrobiłaś. Jak tego dokonać? To proste- odparła Przyjazna Duszyczka. Odrodzimy się w innym świecie i w tamtym życiu zrobię Ci coś takiego, że będziesz mi miała co wybaczać.

Uśmiechnęła się Przyjazna Duszyczka. Dlaczego tak doskonała Istota jak Ty chciała się zniżać do tak niskiego poziomu? Zapytała nasza Duszyczka. Przyjazna Dusza głęboko spojrzała na Duszyczkę i odparła: po prostu, z Miłości do Ciebie Duszyczko, byś mogła zaspokoić swoje pragnienie poznania siebie i dlatego że Ty zrobiłabyś dla mnie to samo!

 

 

piątek, 20 stycznia 2012

Dlaczego kiedy się staram nic mi nie wychodzi?



„Otóż, hipnotyzerzy odkryli pewne ważne prawo i nazwali je PRAWEM ODWRÓCONEGO EFEKTU. Jeśli bardzo mocno będziesz starał się coś zrobić nie rozumiejąc podstawowych zasad, to efekt będzie zupełnie odwrotny od pożądanego.

To tak jak z nauką jazdy na rowerze. Jedziesz pustą drogą, jest wcześnie rano, nie ma żadnego ruchu, i dostrzegasz nagle czerwony słupek milowy stojący na poboczu. Szeroka na kilkanaście metrów droga, jeden mały słupek milowy, a ty zaczynasz się bać, żeby przypadkiem w niego nie wjechać. Zapominasz o szerokiej drodze. Tak naprawdę, to nawet z zamkniętymi oczami miałbyś niewielką szansę zderzyć się z tym słupkiem, natrafić na niego. Mimo otwartych oczu, nagle zapominasz o drodze; skupiłeś się na słupku. Ta czerwień bardzo przyciąga uwagę. Jesteś przerażony! Chcesz go ominąć. Zapomniałeś, że jedziesz na rowerze, zapomniałeś o wszystkim. Teraz twoim jedynym problemem jest to, jak ominąć słupek, jeśli nie uda ci się go ominąć, możesz zrobić sobie krzywdę, możesz w niego uderzyć.

Zderzenie jest nieuniknione;, pewne jest, że w niego uderzysz, i ze zdziwieniem będziesz mówił sam do siebie: „Tak bardzo starałem się na niego nie wjechać". Ale stało się to, ponieważ za bardzo się starałeś. Im bardziej się zbliżasz, tym bardziej starasz się uniknąć słupka, ale im bardziej się starasz, tym mocniej się na nim skupiasz. Zaczyna nabierać hipnotyzującej mocy, zaczyna cię hipnotyzować. Jest jak magnes.

To jedno z podstawowych praw w życiu. Wielu ludzi stara się czegoś unikać, a w końcu i tak w to wpada. Dołóż wszelkich starań, aby czegoś uniknąć, a na pewno ci się to nie uda. Nie jesteś w stanie tego uniknąć, to nie jest dobry sposób na unikanie czegokolwiek.

Zrelaksuj się. Nie próbuj na siłę, ponieważ to dzięki byciu odprężonym staniesz się świadomy, nie dzięki wielkiemu wysiłkowi. Bądź spokojny, wyciszony, milczący."

 Osho  „Świadomość. Klucz do życia w równowadze"

A ja się całe życie tak starałam, robiłam wszystko jak najlepiej potrafię i zawsze gówno z tego wyszło. Od dziś się nie staram :)

Jak poradzić sobie z kredytem w łatwy i przyjemny sposób?

Przez tak zwany przypadek, bo przypadków nie ma, trafiłam w komentarzach na stronie http://krystal28.wordpress.com/ na historię Dajamantiego. 
Pozwoliłam sobie ją tu zamieścić.
 
Dwanaście lat temu, moi rodzice wzięli dość wysoki kredyt na dom. Na początku wszystko układało się całkiem dobrze. Rodzice dobrze zarabiali i nie było żadnych problemów ze spłatą. Ale po kilku latach, mój Ojciec jak i moja Matka którzy pracowali razem w jednej firmie, nieoczekiwanie zostali zwolnieni z powodu kryzysu jaki przechodziła owa firma. Powiem szczerze, iż sytuacja była tragiczna. Moja Matka była bez pracy, a Ojciec zarabiał „na czarno”, aby można było „jakoś żyć”. Powiem szczerze było nie za dobrze. Kiedy to wszystko przeżywali, mnie osobiście w domu nie było, ponieważ mieszkałem w innym mieście. Tak bardzo chciałem im pomóc, ale nie wiedziałem jak. W mojej głowie, przerobiłem wszystkie możliwości. Już wtedy wiedziałem iż TWORZĘ WŁASNĄ RZECZYWISTOŚĆ, a więc szukałem i szukałem sposobu. Zrozumiałem iż mój świat zewnętrzny jest odbiciem wewnętrznego i to niezależnie w którym miejscu się znajduje. Więc poinformowałem moim rodziców iż przyjadę do domu aby im pomóc. Na początku myśleli iż ja sam wezmę kredyt na siebie, aby spłacić pożyczkę na dom. Ale nie zrobiłem tego. Przyjechałem dosłownie „z niczym”. Przywiozłem tylko samego siebie. Szczerze mówiąc rodzice nie wiedzieli jaki mam „plan” i nie powiedziałem im o tym. Jedyne co powiedziałem to to, że teraz będzie dobrze i zacznie się wszystko układać.

Usiadłem wygodnie w moim pokoju i zrozumiałem, iż każde szukanie pracy z mojej strony, spowodowałoby tylko moje gorsze samopoczucia, ponieważ prędzej czy później zdałbym sobie sprawę iż moja pensja byłaby zbyt „mała”, aby pokryć tak spory dług. Więc zamiast szukać pieniędzy, czekałem aż pieniądze same mnie znajdą. Wszystko co robiłem to próbowałem się relaksować i głęboko oddychać. Mówiłem rodzicom że mam ochotę na to, na to i na tamto. Szczerze mówiąc nie wiedzieli dlaczego tak postępuje, skoro sytuacja w domu jest nieciekawa i dlaczego nic nie robię jak obiecywałem. Natomiast ja robiłem o wiele więcej.

Celowo tworzyłem takie pragnienia w głębi swojej istoty, które wymagały dużej ilości pieniędzy. Wszystko co robiłem to intensywnie wyobrażone pragnienie (np. wyjazd do ciepłych krajów, lub nocleg w luksusowym hotelu) które nie miały nic wspólnego z kredytem, ponieważ zrozumiałem również, iż wszystkie wyobrażenia o kredycie, powodowały iż ja sam dodaje energii tej pożyczce aby była z nami jak najdłużej. Więc zdecydowałem się skupiać na wszystkim innym, tylko nie na pożyczce. Co się później okazało, że nie tylko poprzez moje „nic nie robienie” dług został spłacony, to jeszcze mogliśmy sobie pozwolić na różne inne rzeczy. Nie nastąpiło to błyskawicznie, ale po okresie kilku miesięcy. Wydarzyło się kilku „niespotykanych” rzeczy. Rodzice patrząc na mój optymizm, „nieświadomie” stworzyli w głębi ich istoty „pozytywny” wibracyjny wzorzec, co spowodowało odbiciem tego wszystkiego na świat zewnętrzny. Dobra praca, kilka ciekawych propozycji, niespotykany przypływ pieniędzy z rożnych źródeł, to tylko kilka rzeczy które się wydarzyły, jednakże nie chciałbym się tutaj rozpisywać. Ogólnie mówiąc wszyscy patrzyliśmy jak „pożyczka sama się spłaca”, kiedy my tak naprawdę wszyscy dobrze się „bawiliśmy”. Dopiero wtedy zrozumiałem, że tam gdzie jestem, niezależnie jak miejsce może okazać się „negatywne”, moje „pozytywne” wewnętrzne wzorce, muszą ukazać się na zewnątrz, tworząc miejsce zharmonizowane z moimi pragnieniami. Mało tego, poprzez własne świadectwo, mogę mieć wpływ na inne osoby, które „zaraziły” się moją własną wibracją aby wspólnie tworzyć tylko to co pragną.

wtorek, 10 stycznia 2012

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Sekret niewinności - historia Dajamantiego.

„Sekret Niewinności” – historia Dajamantiego

 

„Sekret Niewinności” – Moje słowa dla Was.
Moi Kochani, korzystając z okazji, w ostatnich akapitach chciałbym pozostawić moje własne słowa, dzieląc się z Wami moimi doświadczeniami i obserwacjami.

Ja tak samo jak i Wy, od zawsze szukałem czegoś innego, niż to, co miałem obecnie. Moja wiedza którą zdobyłem od moich rodziców, od społeczeństwa, od moich „zwyczajnych” doświadczeń, nie była tą wiedzą, jaka dyktowało mi moje serce. W moim wnętrzu zawsze istniała iskierka nadziei, oczekująca na odnalezienie tej Wielkiej prawdy. Dzisiaj zrozumiałem, iż wszelaki porządek większej logiki całości, nie znajduje się na zewnątrz tylko wewnątrz danej osoby, oraz odkryłem sekret „Niewinności”. Co to znaczy? Niewinność była stanem bycia, która towarzyszyła nam w okresie dzieciństwa. Bawiliśmy się wszystkim tym, co dorośli nazywali „głupotkami”. Byliśmy szczęśliwi, ponieważ szukaliśmy okazji do zabawy na każdym kroku.
 Kiedy przytłoczyła nas dorosłość, zapomnieliśmy jak utrzymywać ten radosny stan i jak bawić się zabawkami, stworzonymi przez nas samych.


Gdy byłem małym dzieckiem, pamiętam jak piękne miałem sny. Jak cudownie ułożone zabawy każdego dnia. Bardzo rzadko bawiłem się zabawkami dziecięcymi, a wyszukiwałem „istotę koloru” w pięknej pogodzie i przyrodzie. Pamiętam jak padał deszcz, a ja mając jedynie 6 lat wybiegłem na podwórko, aby móc skakać w rytmie spadających kropel. Robiłem to do czasu, dopóki moja Mama nie zabroniła mi tego robić. Wychowywałem się na wsi, dlatego miałem tak bogate pole do moich zabaw. Za moim domem znajdowała się kilkuhektarowa łąka, która była moim całym światem. Na samym środku tej łąki rosły trzy drzewa, które służyły za moje „tajne” bazy. Gdy wspiąłem się na jedno z tych drzew, miałem dokładny widok na cały horyzont. Skowronek który znajdował się na gałęzi obok, nagle poderwał się do lotu, i wzbił się w powietrze. Z rozkoszą uniosłem moje małe ręce i zacząłem udawać poruszanie skrzydełek ptaka. Wyobrażałem sobie, że ja sam jestem takim skowronkiem, który potrafi wzbić się w powietrze i polecieć bardzo daleko. Byłem szczęśliwy, ponieważ lekkie i radosne było moje życie. Tak było do czasu, kiedy „zaszczepiony” wiekiem dorastania, coś zaczęło dziać się z moim ciałem.

 W okresie 12 do 17 roku mojego życia, nagle zacząłem chorować. Moje choroby były tak niewdzięczne, że gdy skończyła się jedna, zaczęła następna. Przeszedłem jedną dość poważną operację w wieku lat 13, na kilka następnych Rodzice nie wyraziły zgody, ponieważ były związane z moim sercem przy jednoczesnym otwarciu klatki piersiowej. Szukaliśmy pomocy u innych specjalistów. Każdy oferował wszelakie terapie i bogaty zestaw leków, które musiałem zażywać. Nie było takiej części ciała, które by mi nie odmawiała posłuszeństwa. Miałem poważne kłopoty ze sercem i z płucami. Mój żołądek nie pracował jak należy. Miałem tendencje do łamliwości kości. Liczba złamań moich kończyn górnych jak i dolnych, była znaczna. Głowa często bolała. Był to czasami tak mocny ból, że w wieku 12 lat, potrafiłem stracić przytomność. Związku z tymi dolegliwościami, miałem braki w szkole, ponieważ zamiast uczęszczać normalnie jak inne dzieci, ja uczęszczałem regularnie na wizyty do różnych placówek leczniczych. Nie byłem wtedy szczęśliwy. Przeklinałem wszystkich i nienawidziłem. Nienawidziłem tych szpitali, do których tak często byłem przyjmowany. Nienawidziłem lekarzy i przeklinałem Boga za moje życie. Miałem dość wszystkiego i wszystkich, pragnąłem jedynie powrócić do okresu, gdzie moje życie było „niewinne” i takie radosne.

 Z uwagi na zły stan zdrowia, dużo czasu spędzałem w domu. Nie poddawałem się, chciałem być taki jak kiedyś. Bawiłem się często z moim ukochanym pieskiem. Gdy zacząłem go tak po prostu obserwować, zauważyłem coś niezwykłego. Ten pies, nie chciał niczego od życia tylko miski jedzenia i dużo zabawy. Gdy popatrzymy na siebie samych, możemy dostrzec że nie wystarcza nam tylko pokarm do życia, potrzebujemy również szybkiego, pięknego samochodu, wspaniałe ubrania, dużego domu i Bóg wie czego jeszcze. Do tego człowiek dąży, tak został nauczony. Gdy bawiłem się z moim kochanym pieskiem, zauważyłem iż potrafi bawić się bardzo długo, kończąc wtedy, kiedy ja kończyłem. Miałem wrażenie, że niczego innego nie potrzebował do szczęścia tylko zabawy. Wtedy zrozumiałem coś, co na długo utkwiło mi w pamięci. Zrozumiałem że ten zwierzak w głębi duszy jest „niewinny”, a „niewinność” jest jego prawdziwą naturą. Zrozumiałem, że człowiek w głębi duszy również jest niewinny i słodki, a ta cała dorosłość to efekt pogrążania się w zasady i normy społeczne. Człowiek uczy się co mu wolno a czego nie. Jak powinien się zachować, a niektóre „niewinne” zachowania w mniemaniu społeczeństwa, są po prostu nie na miejscu. Nie wiedziałem wtedy aż do teraz, że ta zwykła obserwacja tak zmieni moje życie.

 Pobiegłem na moją „zapomnianą” łąkę, która znów stała się całym moim światem. Pomimo iż nie dałem rady wtedy wspiąć się na drzewo, ponieważ byłem bardzo słaby, nie załamywałem się tym tak bardzo. Podziwiałem horyzont takim jakim był, z mojej perspektywy stojącej. Zacząłem wdychać ciepłe, czyste powietrze. Moje samopoczucie stopniowo poprawiało się, a ja zacząłem przypominać sobie całe moje dzieciństwo. Obserwowałem ptaki, które krążąc w powietrzu, co jakiś czas spoczywały na gałęziach drzew. Nagle wiatr zerwał się, zmieniając stosunkowo szybko kierunek, dlatego ciężko było określić z której strony wieje. Powiedziałem w duchu: „Tak to jest moja chwila”. Uniosłem więc moje schorowane 16-letnie ręce do góry, zacząłem udawać że lecę razem z ptakami, biegając wokół moich drzew, śmiejąc się na cały głos. Byłem szczęśliwy. Nie myślałem wtedy o moich chorobach, chciałem się tylko bawić, odzyskując swoją „zagubioną” niewinność. Robiłem to codziennie, aż w końcu poczułem się na tyle pełen energii, aby móc znowu wspiąć się na drzewo, jak to robiłem w czasach dzieciństwa.

 Moje zdrowie stopniowo zaczęło się poprawiać. Słuchałem lekarzy dumnie twierdzących, iż leki zaczęły działać. Nie myślałem wtedy o lekach ani o dolegliwościach. W mojej głowie utrzymywała się tylko myśl wspólnej zabawy z moich ukochanym psiakiem i uczucie radości. Moi rodzice nie raz powtarzali mi w wieku lat 17, nie zachowuj się jak małe dziecko, czas dorosnąć. Nie zwracałem na nich uwagi, pragnąłem tylko zabawy. Nauczyłem się śmiać ze wszystkiego. Przestałem nienawidzić lekarzy. Przestałem przeklinać Boga za moje życie. Znów wszystko nabrało kolorów. W wieku 18 lat, poczułem się tak wspaniale, że lekarze robiąc mi badania, wyciągali bezwładnie ręce. Kompletnie nie wiedzieli co o tym myśleć. W ciągu 2 lat, od mojego odkrycia „sekretu niewinności”, nastąpiło cudowne uzdrowienie wszystkich moich narządów i części ciała. Moje zdrowie nie poprawiło się tylko trochę, lecz stałem się 100% zdrowym i sprawnym człowiekiem. Niektóre choroby, które miały u mnie trwać długie lata, po prostu zniknęły. Łamliwość kości zakończyła się. Serce i płuca wróciły do swojej normalnej pracy. Co takiego „cudownego” zrobiłem? Stałem się znowu niewinnym i słodkim dzieckiem, pełnym radości i zabawy.


Obecnie mam 24 lata i z pewnością o wiele mniej niż większość z Was, czytających te słowa. Niektórzy z Was mieli bogatsze lub podobne życie, i zapewne niejedno interesujące doświadczenie z własnego życia zdobyliście. Dlatego nie chcę nikogo pouczać ani dawać rad. Pragnę jedynie, abyście przeczytali moją historię i razem ze mną, odkryli ponownie „sekret niewinności”.
W lutym skończę 25 lat, ale nikt z moich znajomych, nie daje mi tyle. Moje ciało zachowało młodość, gdy poczułem się dzieckiem. Żaden z moich znajomych nie daje mi więcej niż lat 17. Pamiętam jak pewnego dnia, moja znajoma zapytała mnie: co takiego robię, że jestem takim zdrowym i młodym człowiekiem? Odpowiedziałem: Jestem dzieckiem i pragnę się bawić. Tak to wszystko.
W mojej osobie nie występuje słowo: „poważny”. Nie mam nic wspólnego z powagą osobistą. Jestem i całkowicie czuje się dzieckiem. Jestem słodki i z pewnością jestem niewinny. Kocham moje życie bo jest wspaniałe. Kocham Was, bo możemy się wspólnie tutaj bawić. Kocham moje otoczenie, ponieważ nauczyło mnie prawdziwej radości. Życie to zabawa i tak należy naprawdę na nie patrzeć. Życie staje się skomplikowane, kiedy sami je komplikujemy. Życie staje się poważne, kiedy sami jesteśmy poważni. Życie jest cierpieniem, kiedy sami cierpimy. Życie jest słodkie, kiedy sami jesteśmy słodcy.


Będę najszczęśliwszy na świecie, kiedy osoba taka jak Ty, zda sobie sprawę dlaczego bycie niewinnym i słodkim człowiekiem jest takie ważne. Możesz odzyskać swoją młodość i mówię całkiem dosłownie. Twój świat i twoje ciało zachowują się w zgodzie z twoimi postawami, których się tak bardzo trzymasz, o których ciągle mówisz. Zmień siebie, a zmieni się wszystko to, co niedawno było Twoją codzienną, zwykłą egzystencją. Nigdy nie jest za późno.
Bądźcie słodcy i niewinni, a wtedy cel waszego życia zostanie postawiony przed Waszymi oczami i poznacie prawdziwe znaczenie słów: Bóg, Życie, Miłość.
Życzę Wam wszystkim, powodzenia i wytrwałości.
Dziękuję".

Ze strony  http://krystal28.wordpress.com/


U mnie było podobnie. W wieku 13lat stwierdziłam, że już nie jestem dzieckiem i teraz muszę być poważna. Byłam tak poważna, że prawie wcale się nie uśmiechałam, bo przecież życie jest  takie straszne, okrutne, w każdej chwili może coś złego się stać jakaś choroba, śmierć kogoś bliskiego wiec jak tu się uśmiechać, cieszyć życiem - tak wtedy myślałam i zamiast cieszyć się życiem myślałam tylko o tym co się złego może stać. Tęskniłam strasznie za dzieciństwem. Oczywiście swoim myśleniem przyciągnęłam choroby i niekorzystne sytuacje.
Teraz staram się odzyskać to co straciłam swoją radość dziecięcą.